Spam Fan!
O wszystkim i o niczym.
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Spam Fan! Strona Główna
->
Nasza sztuka ^^
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Sprawy Administracyjne
----------------
Sprawy administracyjne
Poważnie
----------------
Manga i Anime
Nasza sztuka ^^
Książki i Filmy
Bazarek
Spam
----------------
Spam Fan
Hentai Fan
Śmietnik
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Nami
Wysłany: Czw 13:45, 05 Kwi 2007
Temat postu:
Moje opowiadanie zdobyło 3 miejsce w szkolnym konkursie literackim!
Dziękuje XD
Rika
Wysłany: Sob 22:12, 18 Lis 2006
Temat postu:
Cudne, bardzo mi się podobało, żadnych błędów nie wykryłam ^_^
Nashi
Wysłany: Sob 22:10, 18 Lis 2006
Temat postu:
Faaajne ^^
Nami
Wysłany: Sob 21:49, 18 Lis 2006
Temat postu: Opowiadanie - "Kto walczy..."
„Kto walczy z potworami powinien uważać by samemu nie stać się potworem”
- Zostawcie ją!
– krzyknął blondyn parując atak mieczem.
- Niby, czemu? Przecież i tak umrze!
– odrzekł mężczyzna z wrednym uśmieszkiem na twarzy zadając kolejny cios.
- Niekoniecznie!
– biały anioł uniknął ostrza miecza i kontratakując wytrącił broń przeciwnikowi. Ten tylko spojrzał na leżący nieopodal miecz z zezłoszczoną miną.
- Niech Cię szlag, Chris!
– krok w tył –
I tak umrze, czy tego chcesz czy nie!
– czarny anioł wzniósł się na swoich skrzydłach i zniknął.
- Doktorze czy z Ann już wszystko porządku?
– spytała zapłakana kobieta stojąc przy łóżku gdzie leżała dziewczynka.
- Tak. Atak już ustąpił.
- Dzięki Bogu…nie przeżyłabym gdybym straciła jeszcze ją. Wystarczy, że mój syn…
-kobieta zakryła usta dłonią i zaczęła szlochać.
- Niech Pani się nie martwi. Ann ma chyba swojego anioła stróża
–objął kobietę jedną ręką i wyszli.
Chłopak o blond włosach i błękitnych oczach stanął naprzeciwko łóżka 16-letniej Ann.
-„Nie pozwolę Cię im zabrać”
– powiedział w myślach po czym rozłożył skrzydła i wyleciał przez otwarte okno.
- Ni…nie…nie rób tego… -
tylko te słowa dało się słyszeć z ust dziewczynki, gdy anioł zniknął.
Księżyc dawał delikatne światło wpadające przez okno do szpitalnego pomieszczenia. Gdyby nie ono byłoby tu zupełnie ciemno. Dziewczynka otworzyła leniwie oczy. Przechyliła delikatnie głowę w kierunku okna. Padał śnieg. Puchate płatki zimy wpadały pojedynczo przez okno by po chwili roztopić się.
- Ch…Chris,…Dlaczego?
– wyszeptała ledwo przytomna po czym samowolnie zamknęły się jej oczy. Ze szpitalnego sprzętu dał się jedynie słyszeć jedno rytmiczny i jednodźwięczny pisk.
-Brawo, mój biały aniołku
– w pomieszczeniu przypominającym dużą piwnicę z cienia niecałkowicie wyłonił się bijący brawa, szczupły mężczyzna ubrany na czarno –
Świetna robota. A cóż za przedstawienie!
– uśmiechnął się złośliwie, po czym się zaśmiał.
- To nie jest śmieszne Jack! Ta niezdara prawie mnie zranił wymachując tym mieczem jak jakieś babsko parasolką!
– pokazał ze złością na twarzy na czarnoskrzydlatego, chowając biel swych skrzydeł.
- C…co?! Odwal się Chris! Nie byłeś lepszy z tymi swoimi tanimi tekstami!
– powiedział zezłoszczony po czym wyjął miecz.
- Taak?
– Chris miał już wyciągać broń kiedy nagle dał się słyszeć z głośników apel.
-„Ekipa sprzątająca proszona jest do administracji.”
– rzekł kobiecy głos.
- Ej szefie weź to zmień, bo mnie to dobija!
– powiedział czarny anioł leżąc na ziemi.
- Hahahahaha!
– zaśmiał się mężczyzna stojący w cieniu gdy obok niego przechodziło trzech aniołów uzbrojonych w garotty w tym samym czarnym stroju i z czarnymi skrzydłami. –
Nie panikujcie po prostu znowu mamy problem
– szef uśmiechnął się i podszedł do Chrisa obchodząc go dookoła –
A powiedz mi…Chris. Jak to jest zabić swoją małą siostrzyczkę?
– rzekł zgryźliwie ostatnie słowo szepcząc mu do ucha.
- Odczep się Jack!
– syknął strącając jego dłoń z ramienia –
Dobrze wiemy obaj, że tam gdzie jest teraz będzie jej lepiej.
- Hy. Zapewne…
- odrzekł wrednie Jack po czym pokierował się w kierunku wyjścia -
…no cóż Chris. Musze przyznać, że jako biały anioł jesteś dobry w odbieraniu życia innym. Ciekawe czy wszystkich ze swojej rodziny tak skrupulatnie pozabijasz! Hahahaha!
– zanim zniknął dało się tylko słyszeć głuchy śmiech dochodzący z oddali.
- Niech Cię szlag Jack…niech Cię szlag…
- wyszeptał Chris sam do siebie zaciskając pięści ze złości.
- Ej Chris! Idziesz na lody?
– anioł odwrócił się za siebie i zobaczył piątkę czarnych aniołów z lubieżnymi uśmieszkami narąbanych w trzy krzyże.
- Przecież jesteśmy aniołami nikt nas nie widzi! Weźcie lepiej poszukajcie pracy i nie zawracajcie mi dupy swoimi durnotami! Na lody
– powtórzył z niedowierzaniem –
I która budka o godzinie 23 jest niby otwarta?!
Czarnoskrzydlaci popatrzyli po sobie i wybuchli śmiechem. Jeden z nich był tak pijany, że zemdlał i przerąbał czołem w krzesło. Reszta popatrzyła na niego z rozbawionymi minami.
- No to Shon nie doczeka się swojego loda
– rzucił jeden z nich komentarzem.
- Słuchaj no, nasz kochany, biały aniołku. Po pierwsze nie chodziło nam o takie „lody”
– na twarzy Chrisa pojawił się niezidentyfikowany obiekt w postaci rumieńca –
A tak po drugie to pamiętaj, że nie jesteś już tam u siebie w niebie. Tutaj możemy przybierać postacie ludzkie kiedy chcemy. Szef i tak ma to w dupie! On to się chędoży, co chwilę.
– drugi rumieniec – I
nie czerwień się tak! Hehe. To, co? Idziesz z nami? Naprawdę możesz zrzucić te skrzydła i bawić się!
Chris zamyślił się.
- Nie, ale dzięki za informacje
– odwrócił się i pokierował się ku wyjściu –
Aha. I kolega wam chyba krwawi.
– Wszyscy czterej spojrzeli z wyrazem twarzy „że co ty pierdolisz?” a następnie obejrzeli się za siebie.
- O kurwa Shon! Nudzi Ci się?
Chris wyszedł z półmroku by pojawić się na niezbyt w tym momencie jaśniejszej ziemi. Zrzucił z siebie skrzydła i ruszył w kierunku jakiejś uliczki. Wszędzie wokół siebie czuł rozpustę i zło. Mimo tego nie mógł się tego czepiać. W końcu sam nie był lepszy.
- Przepraszam, czy może wie Pan, która godzina?
– spytał kobiecy głos zza jego pleców. Chris odwrócił się za siebie, ale nikogo nie było. Gdy chciał iść dalej tam gdzie podążał przed jego oczami ukazała się rudowłosa dziewczyna.
- Viktoria?! Co ty tu…!
– zaskoczony nie zdążył dokończyć zdania gdyż dziewczyna delikatnie przystawiła mu swój mały paluszek do jego ust.
- Cii…przestań! Nie widzisz, że jestem tu nielegalnie?
– wyszeptała –
Chodź, porozmawiamy sobie
– złapała go za rękę i zaciągnęła do opuszczonej, pobliskiej stacji paliw.
- No dobrze tu jesteśmy bezpieczni. Co chciałaś mi powiedzieć Viki?
– spytał delikatnie stając naprzeciwko niej gdzieś między sklepowymi półkami, w pustym, ciemnym pomieszczeniu.
- Tęskniłam za Tobą, Chris
– anielica rzuciła się w ramiona Chrisowi.
- Ja za Tobą też…
- anioł odwzajemnił uścisk jednak Viki odsunęła go od siebie na chwilę i zanurzyła się w głębi jego błękitnych oczu.
- Naprawdę?
- Tak…moja biała anielico
– Chris uśmiechnął się i obdarzył Viki namiętnym pocałunkiem by następnie ten pocałunek połączył ich w rozkoszy pełni księżyca.
- Powiedzieliście mu?
– zapytał Jack pięciu aniołów
- Shon rozwalił sobie głowę
– rzekł jeden z nich.
- Nie obchodzi mnie to!
– wrzasnął Jack i szybkim ruchem rapiera odciął głowę Shonowi –
Pytałem, czy już wie?!
- Tak szefie…już wie
– rzekł przerażony dając krok w tył.
- To świetnie. Na pewno już zrzucił skrzydła
– uśmiechnął się złośliwie po czym rzekł do kruka –
Black. Śledź go
– kruk wzniósł się w powietrze i wyleciał z siedziby. Jack pstryknął palcami.
- „Ekipa sprzątająca proszona jest do administracji”
– dał się słyszeć głos kobiecy, a następnie krzyki czterech mężczyzn, konających za uciskiem garotty.
Chris obudził się na podłodze zupełnie sam. Jedyną rzeczą jaką miał na sobie były białe skrzydła. Szybko założył na siebie ubranie i wyszedł. Na dworze świtało. Rosa okrywająca trawę zamieniła się w szron. Zapiął ostatni guzik w swoim płaszczu i poleciał do swojej siedziby.
- Ooo Chris…jak miło Cię widzieć
– rzekł Jack.
- Bez tych czułości. Pewnie znów ktoś jest na skraju życia i śmierci?
- Nie, biały aniołku. Tylko na skraju śmierci. Szpital Host. Kobieta. Sala numer 44c.
Chris kiwnął lekko głową i zniknął.
- Żegnaj biały aniele
– powiedział, gdy ten odleciał po czym wybuchnął śmiechem.
Tymczasem w szpitalnej Sali leżała na łóżku nieprzytomna kobieta z bandażami na rękach.
- Co mamy?
- Prawdopodobnie próba samobójcza. Po utracie syna i córki próbowała się zabić. Podcięcie żył.
- Da się coś zrobić?
- Nie wiem. Straciła dużo krwi, ale próbujemy.
– lekarze wyszli z pomieszczenia. Biały anioł szedł w kierunku łóżka z podniesionym mieczem.
- Czas umrzeć…
- rzekł po czym miał już wbić miecz w ciało kobiety gdy nagle dostrzegł na jej twarzy znajome rysy.
- Mama?
– mruknął sam do siebie po czym zrobił cztery kroki w tył –
Nie…to nie możliwe
– na jego twarzy malowało się przerażenie a w jego oczach stanęły małe iskierki strachu.
- Chyba nie wymiękasz, Chris?
– usłyszał za sobą znajomy, drwiący głos
- Jack…
- powiedział do siebie i odwrócił się -
…zaplanowałeś to!
Wiedziałeś, że nie zabije własnej matki!!
- Czemu nie, Chris? Przecież tam gdzie pójdzie będzie jej lepiej. Nie pamiętasz?
– uśmiechnął się wrednie –
Poza tym, chyba nie zdradzisz mnie tak jak najwyższego Pana Życia, hym?
Biały anioł zacisnął pięści ze złości i dobył miecza.
- Chyba śnisz!
- Tak myślałem. Ale jestem na to przygotowany
– Jack pstryknął palcami i zaraz przed nim stanęło trzech czarnych aniołów –
Zabić.
Czarnoskrzydlaci rzucili się w kierunku białego anioła. Chris bronił się i atakował. Miotali się pa całej Sali. Blondyn był tak zły, że nie dawał za wygraną. Wydawało się nawet, że ma przewagę.
- Chris…
- wyszeptała kobieta ledwo dysząc.
- Mamo?
– Chris zdezorientowany słowami kobiety zamyślił się na sekundę. I to wystarczyło. Jeden z mieczy trzech aniołów utkwił mu między żebrami, drugi w podbrzuszu zaś trzeci, ostatni w sercu. Białe skrzydła anioła zaczęły nagle ciemnieć. Opadł on bezwładnie na ziemie. Leżąc ugodzony w trzech miejscach zobaczył nad sobą Jacka’a.
- No widzisz. Mamusia nie mówiła by nie bawić się ostrymi rzeczami?
– kucnął nad Chrisem i westchnął –
Dlaczego nie posłuchałeś swojej anielicy, co?
– szef sięgnął ręką do kieszeni jego płaszcza i wyjął z niego kartkę po czym rozłożywszy ją odczytał na głos -
„Uważaj na siebie Chris…proszę wróć do nas. Będziesz miał swój czas na bycie czarnym aniołem. Kocham Cię. Viki”. Czyż to nie urocze?
– rzekł wrednie Jack, zgniótł kartkę i rzucił ją w twarz Chrisowi.
- A…a…ale…co to miało znaczyć?
– spytał gdy oczy zaczęły zachodzić mu mgłą.
- Nie rozumiesz? Każdy anioł idzie do piekła…
- to były ostatnie słowa, które trafiły do anioła. Jego skrzydła zrobiły się czarne. Pióra niegdyś gołębie stały się krucze.
- „Dlaczego nie ostrzegłeś mnie na samym początku Panie? Dlaczego?”
– spytał już w myślach.
- „Ostrzegałem”.
- „Ale kiedy? Nic takiego mi nie rzekłeś.”
- „Mówiłem Chris, ale nie słuchałeś.”
- „ Niby, co? No co mi mówiłeś?!”
- „Kto walczy z potworami powinien uważać by samemu nie stać się potworem…”
05.11.2006r. godz. ok 22.40
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin